sobota, 29 lutego 2020

3. O śmianiu i uśmiechaniu

   Ostatnio oglądałem kilka programów w telewizorze, których wątkiem wspólnym był wizerunek Polaka, i się trochę zirytowałem. Chodzi o wizerunek dosłowny, a więc o wyraz twarzy. Obywatele innych krajów, a także i my sami mamy za złe, że się nie uśmiechamy, tzn. za mało się uśmiechamy. Jest w tym jakieś ziarno prawdy, samo podejście do życia mamy pesymistyczne. Na pytanie: „Jak się czujesz?” odpowiadamy coś w rodzaju:
„Niedobrze, niedobrze, a ostatnio coraz gorzej”, albo: „No całkiem dobrze, ale wiadomo jak to długo jeszcze będzie tak?.. , człowiek się starzeje...” (a co, ma młodnieć?). Jak powiedziałem, jest w tym trochę racji, że nie potrafimy docenić tego co mamy, nie potrafimy dostrzec, że jednak w naszym życiu znalazłoby się parę plusów dodatnich.
  Ale z drugiej strony, mieszkając w kraju, gdzie wszyscy się ze wszystkiego cieszą, tj. w Anglii, może to być też przesadą, tylko że w drugą stronę. Jaskrawym dowodem na daleko posunięty optymizm może być chociażby rozkład jazdy autobusów miejskich. Ich „dzień dobry” to często: „All right?” (wszystko w porządku?) i nie wypada odpowiedzieć inaczej, jak tylko kulturalnie: „Yes I’m fine” - czyli, że wszystko OK. Nawet gdyby przed chwilą zdechł nam kanarek albo przyjechała teściowa, to niekulturalnie byłoby powiedzieć coś przeciwnego. Oczywiście, wszystko to okraszone szerokim uśmiechem. Można jeszcze dodać: „And you?”. Możemy być pewni, że nasz rozmówca wyrazi się w tym samym tonie, nawet gdyby w duchu czuł się parszywie.
  Nie chcąc być gołosłownym opowiem o pewnym filmie, co prawda amerykańskim, ale jak to mówią: „Jabłko od jabłoni nie pada daleko”. Pamiętam scenę z Robin Hooda z Kevinem C. w roli tytułowej, gdzie stoi grupa skazańców pod s
bienicą, czekając na wiadomo co. Mówiąc w wielkim skrócie jest między nimi młody chłopiec, próbuje uciekać, dostaje w ryło, przewraca się (o ile dobrze kojarzę), inny go podnosi i pyta: „O rajt?” - wszystko w porządku? Chłopak kiwa głową, że tak - widać dobrze wychowany. No ludzie! Za parę chwil obaj dokonają żywota, a ten się go pyta czy „O rajt?”, no proszę, trochę realizmu. A skoro mowa o realizmie (a raczej jego braku), to na marginesie dodam, że chłopaka jednak powieszono, wisiał 33 (trzydzieści trzy) sekundy, Robin wspaniałomyślnie strzelił z łuku i (co prawda za drugim razem, pierdoła) trafiając w linę, uratował chłopaka, który wyszedł praktycznie bez większego szwanku na ciele i umyśle z tej przygody.
  Wracając do uśmiechu (i optymizmu), to sam nie wiem co gorsze? Cały czas się uśmiechać, czy cały czas nosić posępne oblicze? A nie można tak pośrodku: jak coś jest smutne to się smucić (uśmiech w takich przypadkach może być nawet odebrany jako obraza), a cieszyć się, gdy spotka nas coś zabawnego. W momentach kiedy nic się nie dzieje (mówiąc potocznie, bo fizycznie zawsze coś się dzieje), przyjąć oblicze neutralne z lekkim, pogodnym zabarwieniem.
  Zaobserwowałem, że pewni (siebie?) politycy, np. pewien Antoni M., mają dziwny zwyczaj, czy może odruch, i uśmiechają się gdy mówią coś, co niekoniecznie jest wesołe: „Polska jest na skraju przepaści” - i uśmiech, „To są wielomilionowe nadużycia i nic innego jak zdrada” - uśmiech, „To jest wynik działania obcych agentów” - to samo. Nie wiem, być może uśmiech ma za zadanie złagodzić nam gorycz nieszczęścia?
  To w takim razie, jeżeli będę się uśmiechał na okrągło (w podwójnym tego słowa znaczeniu, dotyczącym czasu i przestrzeni: 1.cały czas, 2.uśmiech dookoła głowy), to jak mam okazać otoczeniu, że coś mnie wyjątkowo rozśmieszyło (np. dobry dowcip) - walić głową w ścianę? A co jeśli będę w kinie na śmiesznej, na dodatek, komedii?
  Poza tym, my Polacy (może nie tylko), potrafimy mówić na wesoło, zachowując przy tym kamienną twarz, a mimo to, powodując uśmiech na twarzach innych.
  Jest jeszcze inne zjawisko; nie wiem czy to przyszło z Zachodu, ale w niektórych śmiesznych tasiemcach (tych filmowych, czyli serialach komediowych) jest podkładany podkład ze śmiechem publiczności. Po co, żeby wiedzieć kiedy się śmiać? Więc może to wcale nie jest zabawne albo autorzy zakładają, że widzowie są mało inteligentni i nie mają poczucia humoru, albo jedno i drugie.
  Moim zdaniem wszędzie potrzebny jest umiar. Zachowajmy odpowiednie gesty na odpowiednie po temu okazje, bo inaczej popadniemy w jakąś sztuczność, tak dobrze nam znaną z reklam czy seriali, a tego byśmy nie chcieli, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz