sobota, 14 marca 2020

5. O angielskich hydraulikach i polskich doktorach

   Ostatnio myłem sobie ręce w łazience, poparzyłem się, i się, co zrozumiałe, wnerwiłem. Jest to jedna z różnic z jaką musimy się borykać, mieszkając tutaj w Anglii. Mam na myśli oczywiście dwa krany, do ciepłej i zimnej wody oddzielne. Nie jest to żadną nowiną. Jest wiele różnic występujących w Anglii porównując z Polską, większość znanych, na niektóre nie mamy wpływu, nie ma sposobu, żeby je obejść np.
ruch lewostronny. Nie ma na to rady, sugeruję się to tego zastosować i jeździć po złej stronie.
   Są jednak pewne sposoby, dzięki którym możemy trochę zmniejszyć niedogodności w związku z występowaniem dwóch kranów. Nie zawsze działają, co prawda, ale warto je znać. U mnie w pracy są np. cztery zlewy z kranami naciskanymi, tzn trzeba nacisnąć i woda leci wtedy przez kilka/kilkanaście sekund. Podchodzę zatem do pierwszego, naciskam na dozownik z mydełkiem w płynie/piance, naciskam następnie na  kran/baterię i myję rączki. Przez bardzo krótką chwilę woda jest zima potem ciepła, gorąca i wrzątek. Przeskakuje do drugiego zlewu, naciskam, znowu woda zima, ciepła, gorąca, nie czekam na wrzątek, przeskakuję do trzeciego, żeby już zacząć płukać ręce, zimno, ciepło, gorąco, i płukanie ostateczne w czwartym zlewie, zimno itp itd. Metoda skuteczna jeśli przez dobrą chwilę nikt wcześniej nie korzystał z powyższych urządzeń sanitarnych.
   Drugi sposób ma zastosowanie u mnie w domu. W łazience co prawda wymieniłem dwa krany na jedną baterię uniwersalną, w Polsce zwaną normalną. Mam bardzo rozwiniętą wyobraźnię, ale i ona kapituluje, jeśli chodzi o wyobrażenie jak prawidłowo i skutecznie dokonać kąpieli włącznie z myciem głowy, dysponując wanną i dwoma oddzielnymi kranami bez prysznica (a taką właśnie sytuację zastałem na początku). Polewać głowę za pomocą miski czy napełnić wannę do pełna i się całkowicie zanurzyć. Ale potem i tak wypadałoby się opłukać. Umywalka jednak, póki co, pozostała po staremu. W związku z tym ustawiłem taką temperaturę na bojlerze (nie mylić z brojlerem), że używam tylko czerwonego kranu. I wszystko jest dobrze aż do chwili, kiedy pod pretekstem jakiejś naprawy nie przyjdzie magik (elektro-hydraulik) i przy okazji nie przestawi wspaniałomyślnie temperatury na wg niego prawidłową. Pół biedy jeśli poinformuje o tym domowników, bo jeśli nie, to mamy to co na początku tej opowiastki. Za jednym zamachem przestawi również temperaturę grzejników tak, że można na nich smażyć jajecznicę. Nigdy nie pamiętam jakie temperatury miałem ustawione wcześniej, więc zmuszony jestem je ustawiać na nowo, na zasadzie prób i błędów.
   A skoro jestem już przy higienie rąk, nie sposób przejść obojętnie nad wydarzeniem medialnym, jakim była ostatnio instrukcja na temat prawidłowego przeprowadzenia dezynfekcji rąk za pomocą zwyczajnego dozownika z preparatem odkażającym, wydana przez doktora habilitowanego, chirurga, profesora nauk medycznych, marszałka Senatu Tomasza G. Powodem było oczywiście zapobiegnięcie rozprzestrzenianiu się koronawirusa, temat jak najbardziej poważny i nie zamierzam się z tego naśmiewać. Jednak, jak to w polityce, wszystkie chwyty dozwolone, na instrukcję ową zareagował inny doktor, też chirurg, wicemarszałek Senatu Stanisław K., umiejscowiony na drugim biegunie sceny politycznej. Doktor wicemarszałek wytknął doktorowi marszałkowi, że ten źle przeprowadził wspomnianą operację, bo nacisnął dozownik kciukiem, a tam mógł się znajdować potencjalny zarazek. Naciskać należy łokciem (wg doktora wicemarszałka), jak przed operacją chirurgiczna, i kto jak kto, ale chirurg powinien o tym wiedzieć.
   Doktor marszałek z początku zareagował instynktownie, jak rasowy polityk, czyli poszedł w zaparte i wszystkiemu zaprzeczył, że czym jak czym, ale kciukiem to on na pewno nieszczęsnego dozownika nie nacisnął. Nie przewidział tylko, że na owej prezentacji pośród tłumu dziennikarzy, reporterów i kamerzystów z kamerą na ramieniu, każdy jest w posiadaniu komórki, przeważnie w dzisiejszych czasach wyposażonej w funkcje nagrywania video, i może znaleźć się ktoś, kto to wszystko nagra. A na filmie widać ewidentnie nic innego jak właśnie kciuk doktora marszałka naciskający dozownik.
   Jednak tak na chłopsko-robotniczy rozum biorąc, nie bardzo mogę się zgodzić z doktorem wicemarszałkiem. Nie jestem doktorem i nic nie wskazuje na to, że będę nim w przyszłości, ale moi zdaniem wiedza medyczna, którą jak każdy Polak wyssałem z mlekiem matki, nie jest w tym przypadku niezbędna, żeby wyobrazić sobie taką historię: zarazki mogą znajdować się wszędzie, więc na dozowniku też. Gdy naciśniemy kciukiem (zwanym palcem okejowym lub orajtowym ze względu na jego częste zastosowanie), czy palcem środkowym (zwanym fakowym, gest rzadziej stosowany, jednak na mój gust i tak o wiele za często), czy też jakikolwiek innym palcem, zabieramy go (zarazek) ze sobą, ale tylko na chwilę, bo przecież za następna chwilę smarujemy się środkiem z tego dozownika i skubaniec zdycha. Zatem metoda doktora marszałka wydaje się być skuteczna, tylko on, widać, nie do końca o tym wiedział.
   Doktor wicemarszałek zabrałby ze sobą ów zarazek na łokciu, bo przecież nikt by go nie wysmarował (łokcia), zwłaszcza jeśli tenże byłby okryty rękawem. Potem to już kwestia wyobraźni. Idziemy np. z tym zarazkiem do domu, myjemy ręce, a jakże, ale bez łokcia, następnie siadamy do stołu, opieramy łokcie na stole (wiem, że nieładnie, ale zdarza się). Wstając od stołu podpieramy się dłońmi i już zarazek jest na ręku. Oblizujemy palce albo "drapiemy" po nosie (albo jedno i drugie) i nieszczęście gotowe.
   Można by spróbować, jeśli ktoś jest wysportowany i zna tajniki ekwilibrystyki, nacisnąć dozownik nogą, ale to też nie wszędzie będzie skuteczne, bo np. w USA jak wiadomo, nogi (z butami) kładzie się na stole.
   Zatem przyznałbym punkt dla doktora marszałka, ale zaraz bym mu go odebrał, bo gapa, i przyznał sobie. A ja bym się z kolei podzielił tym punktem ze wszystkimi Polakami i nie tylko, bo pocieszającym jest fakt, że z tego co zaobserwowałem zarówno przed, jak i po tej prezentacji, większość ludzkiej populacji kieruje się logiką i używa metody palcowej. I tak trzymać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz