sobota, 4 lipca 2020

21. O prezydencie i majteczkach

   No teraz to już mnie skutecznie wnerwiono. Przez wybory prezydenckie. Nie, nie dlatego, że mój faworyt kiepsko wypadł, i że go nie wszyscy wyborcy lubią (o ile w ogóle ktoś taki istnieje - myślę o faworycie). Zresztą nie chodzi mi o kandydatów jako takich, ani o ich sztaby wyborcze. Rzecz się tyczy ludzi, którzy zachęcają do głosowania i sposobu w jaki to robią. A zwłaszcza o jedną osobę, gwiazdora (spod ciemnej gwiazdy). ...
   ...Siedziałem sobie ostatnio przed telewizorem, jakby nigdy nic, i spożywałem zasłużony posiłek, nie przeczuwając, że za chwilę usłyszę coś, co o mało nie doprowadzi, że przypierniczę kotletem w ekran. Pewien osobnik, nazwiska nawet nie znam, (mógłbym co prawda sprawdzić w internecie, ale mi się nie chce, a poza tym, jakoś do tej pory nie była mi ta wiedza potrzebna do życia; wiem tylko, że to ten, co kiedyś śpiewał: "Majteczki w kropeczki, ło ho, ho, ho" - bardzo ambitny tekst, swoją drogą) mobilizował społeczeństwo do pójścia na wybory słowami: "A nie idź w ogóle, cymbale jeden, to za ciebie wybiorą". Dodam, że to nie była jakaś ukryta kamera, albo spontaniczna wypowiedź. Był to rodzaj tzw. spotu reklamowego, zaplanowanego, dokładnie technicznie obrobionego, wyemitowanego w publicznej telewizji. Ciekawe, czy potencjalni prezydenci pochwalają taką formę agitacji?
   Oglądałem parę lat temu film pt. C.K. Dezerterzy i pamiętam, jak pewien oficer zwrócił się do drugiego słowami, które teraz chciałbym użyć, bo pasują jak ulał do obecnej sytuacji. Brzmiały one mniej więcej tak (trochę dodałem od siebie): "W słowniku ludzi kulturalnych brakuje odpowiedniego słowa, które by w sposób wystarczająco obelżywy, dobitnie opisały to, co myślę o tej osobie (przecież nie użyje sformułowania "o tym panu", skoro sam wyzywa ludzi od cymbałów) i prymitywizm jaki wali z tej facjaty, okraszonej dodatkowo tępym, szyderczo-pogardliwym wyszczerzem.
   Ja też zachęcam ludzi do głosowania, jeśli tylko wiedzą na kogo chcą (lub nie chcą) postawić krzyżyk. Zachęcam również niezdecydowanych, żeby poszli i oddali nieważny głos (skreślili wszystkich, a nie oddali pustą kartkę; można ewentualnie dopisać swój merytoryczny, kulturalny komentarz; wyniku to nie zmieni, ale przynajmniej nam ulży) bo on też ma znaczenie, a poza tym, żeby nikt nie wykorzystał okazji i naszej pustej kartki, i rzeczywiście nie zagłosował za nas, jak to sugerował osobnik od "majteczek w kropeczki, ło ho, ho, ho" - wszystko możliwe.
   A tak nawiasem mówiąc, skoro wybory są tajne, to skąd tak dokładnie wiadomo, że na kandydata "x" głosowało tylu a tylu wyborców po studiach wyższych, tylu a tylu po niższych, a tylu po zawodówce. Im wyborca mniej wykształcony, to stawia bardziej koślawy krzyżyk? A co z lekarzami? Ach te statystyki; niedługo będą pisać ilu wyborców zagłosowało na kandydata "x", których nazwiska zaczynają się na literę, dajmy na to, "P".
   Wracając do słownictwa, to już zdążyłem się przyzwyczaić (choć nie pochwalam), że jest niewybredne na forach internetowych, gdzie piszący są często anonimowi, bezkarni, w ich mniemaniu wolni, ale w telewizji, jakaś etykieta powinna obowiązywać.
   Nie tak dawno przysłuchiwałem się rozmowie w pewnym programie typu "kawa czy śniadanie". Gościem była Hanna Ś, wspaniała aktorka, znana z kabaretu Olgi L., lub jako siostra (szpitalna) Basen, lub jako gosposia u Jędruli i Alutki. Gośćmi byli również jej synowie. Prowadząca program nie mogła wyjść z podziwu dlaczego jeden z nich nie wybrał ścieżki aktorskiej, na co wskazywałoby dorastanie w rodzinie artystów, tylko wybrał kierunek naukowy. W pewnym momencie wypaliła: "Trzeba mieć jaja, żeby zostać naukowcem, jeśli się jest w takiej rodzinie". Mogła przecież powiedzieć: trzeba mieć hart ducha, odwagę, silną wolę, samozaparcie (w dobrym tego słowa znaczeniu), zamiast "jaja". Kto jak kto, ale prezenterka (czy jak ten zawód nazwać - z całym szacunkiem) powinna dysponować bogatym słownictwem - przecież to jej praca. Pewną okolicznością łagodzącą może być fakt, że program leciał na żywo, mogło się więc wypsnąć, a która to wymówka nie ma jednak miejsca w przypadku gościa od "majteczek w kropeczki ło ho, ho, ho". Z drugiej strony nie doszukiwałbym się sensacji w decyzji syna pani Hanny. Co innego gdyby dorastał w rodzinie patologicznej typu LGBP i udałoby mu się zostać uczonym (objaśnienie skrótu czytelnik znajdzie w odcinku pt. "Syndrom Dziecka w Kąpieli i Ojca Pijaka").
   Reasumując, chciałbym prosić dziennikarzy, prezenterów, reporterów, żeby trzymali odpowiedni poziom w wysławianiu się, i tym samym, żebyśmy my, zwykli śmiertelnicy, (wśród nas również dzieci i młodzież) mogli śmiało brać z nich przykład ( chodzi o formę, niekoniecznie o treść). A wszystkich zatwierdzających, czyli zezwalających na emisję (programu, nie spalin) proszę, żeby mieli odwagę powiedzieć "NIE" takim oratorom jak ten od "majteczek w kropeczki, ło ho, ho,ho". Będę chyba musiał poznać całą dysko-polo-grafię tego jegomościa, żeby nie tańczyć, w ramach bojkotu, jego "przebojów" gdzieś na weselu. Przedsięwzięcie nie jest łatwe, bo on śpiewa także cudze piosenki.
   Ps. Mnie samego korciło, żeby nazwać ten odcinek "O majteczkach i jajach", ale pomimo tego, że moja czytelność jest nieco mniejsza (mała czytelność - mniejsze zgorszenie) niż oglądalność wielkich stacji telewizyjnych, zrezygnowałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz