poniedziałek, 30 listopada 2020

36. O zabezpieczeniach, dzieciach i ciążach

   Wolnoć Tomku w swoim domku - zapewne potencjalni czytelnicy znają tę bajkę o Pawle i Gawle, a przynajmniej to powiedzenie. Niby mądre, oczywiste, bo co to kogo obchodzi, co robię w mojej własnej chacie, czy na mojej własnej posesji. Niby nie ma się do czego przyczepić, a jednak... Wszystko jest w porządku dopóty, dopóki swoją działalnością, swoim zachowaniem nie robimy krzywdy innym...


   ...W poprzednim odcinku mówiłem o różnego rodzaju protestach. Hasłem jednego z nich było mniej więcej: "Moje ciało, moja sprawa", tzn. chodziło konkretnie o konkretną część kobiecego ciała, ale mniejsza z tym, nie jest to w końcu blog o anatomii. Chociaż akurat w tamtym przypadku rzecz dotyczy dwóch ciał, jedno ciało znajduje się w drugim ciele, ale mniejsza z tym. Hasło jako takie bardzo mi się podoba.
   Bardzo długo nosiłem się z zamiarem poruszenia tego tematu, który zaraz poruszę. Jest to zagadnienie oczywiste dla zdecydowanej większości ludzi żyjących w krajach rozwiniętej cywilizacji, niektórzy urodzili się i już tak było; gdy tylko wydostali się na ten świat, zastali taki stan rzeczy. Ja jeszcze pamiętam inną rzeczywistość, byłem wtedy bardzo mały (w sensie - bardzo młody): mój tata za kierownicą, moja mama obok na miejscu dla pasażera, ja z tyłu - wesoły, rozbrykany i nikomu nie przychodzi do głowy, że mogłoby być inaczej. Nikt z nas nie miał zapiętych pasów (bezpieczeństwa). Co prawda rozpiętych też nie miał, pewnie dlatego, że skoda S100 rocznik coś ok. 1970 ich nie posiadała.
   Teraz jest dużo bezpieczniej, wszystkie pojazdy, oprócz zabytkowych, pasy posiadają, z przodu, z tyłu, osobówki i autobusy (te dalekobieżne). Czekam kiedy będą montowane w autobusach miejskich i  tramwajach, również dla miejsc stojących. To bardzo dobrze, że są na wyposażeniu. Zachęcam wszystkich do używania pasów. Nie rozumiem tylko jednego - i tu dochodzimy do sedna (teraz powinna być reklama, żeby podnieść emocje): dlaczego ja mam oddać cześć moich pieniędzy (zapłacić mandat) za to, że tych pasów nie zapnę? Żeby było jasne: nie jestem przeciwnikiem jazdy w pasach, jestem przeciwny OBOWIĄZKOWI zapinania pasów i w konsekwencji karaniu kierowców (i nie tylko, o czym za chwilę) finansowo, jeśli nie zabezpieczą swojego ciała pasami.
   Otóż kierujący będzie musiał również oddać cześć swoich pieniędzy (zapłacić mandat) jeśli przewozi pasażera, który się nie zabezpieczył i oczywiście dostanie ileś tam punktów, pasażer zapłaci dodatkowo za siebie (bez punktów). Jeżeli kierowca sam też nie ma pasów, to jak najbardziej zapłaci jeszcze raz, tym razem za siebie, plus punkciki.
   Ktoś powie: no to w czym problem, skoro i tak twierdzę, że pasy pomagają  bezpieczeństwu na drogach. Uwaga, już odpowiadam: chodzi o wolność i o to, żeby przestać mi bełtać w głowie! Jestem już duży i sam chcę decydować, czy narażam siebie na ryzyko czy nie. Moje ciało, moja sprawa.
   Czytałem nie tak dawno, że Szkocja, zakazała bicia dzieci. Chodzi oczywiście o klapsy, bo znęcanie jest już chyba dawno zakazane, nawet nad zwierzętami, i nie trzeba uchwalać nowego prawa. To już podobno 58 kraj na świecie. Oczywiście podchodząc do tego, jak i innych tematów, jak robot/komputer, czyli zero-jedynkowo, to do bicia zaliczymy klapsa, jak również o wiele gorsze formy uderzeń - nie będę wymyślał jakie, nie jest to miejsce na horror. Z kolei do dziecka zaliczymy niemowlę i prawie (bez jednego miesiąca) szesnastoletniego osiłka (w UK dorosłość formalna zaczyna się od szesnastu lat, w Polsce chyba jeszcze cały czas od osiemnastu); ja odróżniam bobasa od wyrostka (takiego młodzieńca). Każdy kto miał do czynienia z dzidziusiem wie, że dziecko jest ciekawe życia i trochę głupkowate - z całym szacunkiem dla dzidziusiów. Chcą one dotknąć ogień (bo ładnie świeci), pogłaskać żelazko (bo fajnie syczy), pakować wszystko co znajdą na ulicy, w piaskownicy czy śmietniku do buzi (ciekawe jak smakuje i czy można possać), czy wsadzić palce do kontaktu ("a co tam jest?").
   Żarty żartami, ale niekiedy, żeby uniknąć tragedii trzeba zastosować ... hm... jak tu napisać, żeby nie pójść do więzienia... bardziej bezpośredniej i namacalnej formy perswazji (każdy prawnik mnie wybroni). Przemawianie dziecku do rozsądku słowami: "nu, nu, nu, nie dotykaj", albo " to jest be", może nie przynieść spodziewanych rezultatów. Młody człowieczek oprócz tego, że jest ciekawski, jest też uparty i może nas nie posłuchać. Czasami trzeba użyć bardziej dotkliwych metod, żeby go zabezpieczyć przed nieszczęściem. Potem jest czas, żeby mu wytłumaczyć, dlaczego tak postąpiliśmy.
   Z powyższych powodów uważam, że dziecko, zwłaszcza małe, należy czasami ukarać/ostrzec, tak żeby zapamiętało (oczywiście bez przesady), jeśli przez to co za chwilę zrobi, może go spotkać krzywda.
   Tymczasem na świecie (tej cywilizowanej jego części) jest tendencja odwrotna: nie karać dzieci, które nie są świadome zagrożenia, nie stresować, ale dorosłych jak najbardziej karać należy (o stresie nie wspomnę), którzy to dorośli powinni wiedzieć co im grozi i sami za siebie odpowiadają, i to jest ich wolna wola co robią, jeśli tylko inni przez nich nie cierpią.
   Nawet producenci samochodów dali się ponieść fali przymusu bezpieczeństwa i montują irytujące brzęczyki (brzęczki ?) ostrzegające o niezapięciu pasów, BEZ opcji ich wyłączenia. Przecież np. kobiety w ciąży nie muszą zapinać pasów, ale kierować (samochodem) mogą i pasażerem z przodu też mogą być - nie wiem jak w innych samochodach, ale w moim, jak pasażer z przodu nie zapnie pasów, to też wyje (sygnał). Oczywiście w internecie jest wiele sposobów, żeby to ominąć, od wyjęcia wtyczki pod siedzeniem, poprzez zmianę w ustawieniach komputera, na kombinacjach alpejskich kończąc (ileś tam razy w ciągu iluś tam sekund wpiąć i wypiąć pasy, w międzyczasie ileś tam razy włączyć światła mijania). Ja chcę mieć taką opcję, prztyczek na konsoli, żebym w każdej chwili mógł to włączyć/wyłączyć. Chcąc przewieźć ciężarną, nie będę nurkował pod fotelem i grzebał w elektryce. Ktoś powie: "No to niech usiądzie z tyłu". A co, jeśli mamy do przewiezienia cztery kobiety w błogosławionym stanie (samochód pięcioosobowy, więc teoretycznie można)? Jedna i tak musi usiąść z przodu. Zdarzenie wcale nie takie absurdalne, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka - nasza żona może zechcieć zaprosić koleżanki po zajęciach w szkole rodzenia na herbatkę. Albo scenariusz bardziej prawdopodobny - dysponujemy trzydrzwiowym autem, tzn. lewe drzwi, prawe i trzecie z tyłu otwierane razem z szybą (wg mnie nie powinno się tego nazywać drzwiami, ale mniejsza z tym). Mamy podnosić przednie siedzenie i upychać dziewczynę na tył z powodu durnowatego brzęczyka? O drodze przez klapę bagażnika, trzecimi "drzwiami", nie wspomnę. Możemy także napotkać splot obu tych zjawisk jednocześnie, tzn. trzydrzwiowe coupe (brzydka nazwa) i cztery ciężarne - wtedy: "Houston, mamy problem".
   Permanentnie, to mogą to sobie wyłączyć posłowie, prokuratorzy, sędziowie i inni posiadający immunitet. Oni nie muszą być ostrzegani, że się nie zabezpieczyli. Co prawda przepisy nie zwalniają ich z obowiązku zapinania pasów, ale jak powszechnie wiadomo w przypadku immunitentów (nie mylić z immunologami ani z impotentami) działa zasada: “Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?" *. Najprościej jest kupić sobie taką klamrę od pasów i wpiąć ją lub wypiąć w odpowiednim momencie.
   Jazda zarówno w pasach jak i bez, chciał nie chciał, powoduje u mnie stres, tzn. mam na myśli tylko aspekt dotyczący samych pasów - stresogenne są również inne czynniki związane z ruchem drogowym, nad którymi nie będę się teraz pochylał. Kierując bez pasów boję się przede wszystkim policji, że mi zabiorą część moich pieniędzy (wystawią mandat) i będą mnie pouczać, więc oprócz zagrożeń typowo związanych z prowadzeniem pojazdu, na których powinienem skupić uwagę, wypatruję stróżów prawa. Ale może to i lepiej, dzięki temu mam cały czas napiętą czujność i mogę dostrzec np. pijanego albo krowę (albo jedno i drugie, w sensie - i pijanego, i krowę) wyłaniających się z krzaków i maszerujących prosto pod koła.
   Jazda w pasach kiedy nie są one niezbędne (wg mojej oceny oczywiście), powoduje u mnie irytację, nerwowość, poczucie bezradności, uległości i nadmierną potliwość. Wpływa to w moim przypadku na pewność prowadzenia pojazdu. Może to nie tylko ja tak mam, może wzmożona agresja na drogach wynika z przymusu zapinania pasów?
   Rzeczywiście, Paweł trochę przesadził z tym łowieniem ryb, zalewając Gawłowi mieszkanie, ale ja powtarzam do znudzenia: nikomu nic złego nie robię, że nie zapnę pasów, a właściwie pasa, bo to jeden długi kawałek materiału. A może robię? Ale o tym kiedy indziej.

*- Tym, dla których Stanisław T., aktor z "Misia", nie jest idolem, wyjaśniam, że cytat pochodzi z tego właśnie filmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz