Ostatnio przeczytałem o tym, że w USA ktoś wygrał jeden miliard w loterii i się wnerwiłem. Nie, nie dlatego, że to nie ja, że to zazdrość. Nie chodzi o to, że jest taki osobnik na świecie, któremu się poszczęściło, tylko o to, że o tym przeczytałem. Przeczytałem i zdjął mnie strach, bo to ja mogłem się znaleźć w takiej sytuacji (gdybym był kiedyś w USA i zachciałoby mi się akurat wypełnić kupon, no i że bym trafił z cyferkami)...
...W tym miejscu jestem zmuszony przełamać moje zasady i wyjawić źródło gdzie znalazłem ten nieszczęsny artykuł. Muszę to zrobić, żeby zgodnie z tzw. prawem cytatu, móc legalnie cytować, co zamierzam właśnie uczynić. A prawo to stanowi między innymi, że mogę przytaczać urywki czyichś, ogólnie rzecz biorąc, prac:
...W tym miejscu jestem zmuszony przełamać moje zasady i wyjawić źródło gdzie znalazłem ten nieszczęsny artykuł. Muszę to zrobić, żeby zgodnie z tzw. prawem cytatu, móc legalnie cytować, co zamierzam właśnie uczynić. A prawo to stanowi między innymi, że mogę przytaczać urywki czyichś, ogólnie rzecz biorąc, prac:
"...w zakresie uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie..." - no będę chciał coś wyjaśnić,
"...polemika, analiza krytyczna..." - jak najbardziej, będę krytykował - każdy to lubi,
"...i naukowa..." - można będzie na upartego podciągnąć mój wywód pod naukę, bo matematyka to nauka, a trochę o matmę się obetrę,
"...nauczanie lub prawami gatunku twórczości..." - pole do popisu dla prawników, jak zinterpretować trzy ostatnie słowa tego zapisu.
W związku z powyższym kulturalnie informuję, że artykuł, o którym będzie mowa wyczytałem w gazecie internetowej "londynek.com" podpisany przez "Andrzej Dobrowolski / PAP / Adriana C" i podaję nawet link, gdyby ktoś chciał sprawdzić:https://londynek.net/wiadomosci/USA+Mieszkanka+Detroit+wygrala+miliard+dolarow+na+loterii+wiadomosci+news,/wiadomosci/article?jdnews_id=73918.
Artykuł rozpoczyna się zdjęciem kuponu loterii, nie konkretnie tego wygranego, tylko takiego przykładowego, a pod nim podpis:
"Piątkowa wygrana jest drugą co do wielkości w historii Mega Millions i trzecią w loteriach w Stanach Zjednoczonych. (Fot. Getty Images)" - dowiadujemy się, że takich szczęściarzy nie było zbyt dużo. Potem czytamy dalej:
"Mieszkanka amerykańskiego stanu Michigan wygrała miliard dolarów na loterii Mega Millions. Całą kwotę dostanie, jeśli zgodzi się na rozłożenie wypłat na 30 lat."
Jak to tak? Wygrała kasę i nie może jej całej dostać za jednym zamachem?
"Jednorazowo może otrzymać 739,6 miliona dolarów. Wygrana podlega opodatkowaniu."
I teraz pytanie, czy kwota 739,6 jest kwotą po zabraniu już przez państwo części pieniędzy obywatelowi, bo "wygrana podlega opodatkowaniu", jak również po zabraniu części pieniędzy przez organizatora loterii, bo tak? Ja z początku tak właśnie myślałem. W Polsce, na ten przykład, z tego co się orientuję, podatek od wygranych tego typu wynosi (póki co) 10%, więc byłoby to prawdopodobne matematycznie i logicznie, że to są już oba potrącenia, bo kobicinie zabrano przecież dużo więcej niż śmieszne 10%. Potem jednak przeczytałem, że:
"Zwycięzcy głównych nagród w Mega Millions i w wielu innych amerykańskich loteriach mają dwie opcje. Mogą wybrać jednorazowo gotówkę, ale w przypadku wygranej w wysokości miliarda wyniesie ona po potrąceniu podatków zazwyczaj ok. 530 milionów" - a jednak się myliłem.
Na uwagę zasługuje fakt, że padają tutaj słowa "wyniesie ona zazwyczaj". To jest co prawda dopiero trzeci taki przypadek w USA, o czym poinformowano wcześniej w podpisie pod zdjęciem, ale czas przyszły sugeruje, że będzie więcej takich zdarzeń - to bardzo miłe założenie. Mniej miłe jest to, że po podliczeniu zabiorą w sumie szczęściarze 47% sumy (słowo "szczęściarze" może tutaj wystąpić w dwóch formach rzeczownika: jako celownik, komu? czemu?, czyli tej pani zabiorą; lub jako mianownik, kto? co?, czyli fiskus i właściciele loterii zabiorą - potencjalni czytelnicy niech sami wybiorą). Lećmy dalej.
"Druga możliwość to zdecydować się na odebranie od razu jedynie części pieniędzy i rozłożenie reszty kwoty na 29 kolejnych rocznych rat. Dostają wówczas pełną wygraną pomniejszoną o podatki" - cwaniaki. I od razu jeszcze jeden kawałek:
"W stanie Michigan zwycięzcy nie muszą ujawniać tożsamości, ale muszą się osobiście zgłosić po odbiór pieniędzy. Ze zdjęcia opublikowanego przez ABC News wynika, że posiadaczką szczęśliwego losu jest młoda kobieta".
Nasuwają się dwa pytania: co to za nieujawnianie tożsamości, jeśli zrobiono jej zdjęcie?
W tym momencie przypominają mi się zdjęcia wygranych (ludzi, a nie stosu banknotów) umieszczanych w angielskich gazetach. Widać na nich uśmiechniętych wybrańców losu pozujących do fotografii z całą rodziną (w artykule znajdziemy imię, nazwisko jak i adres zamieszkania - może nie całkowicie dokładny, ale przynajmniej miejscowość jest). Nie wiem, czy taki jest wymóg, czy szczęśliwcy sami z własnej woli chcą się podzielić (duchowo) swoim szczęściem.
Nigdy jeszcze nie wygrałem miliarda (w jakiejkolwiek walucie) na loterii, ale gdyby tak się stało i musiałbym pokazać moją facjatę w mediach (być może jest taki zapis w kontrakcie), robiłbym wszystko, żeby nie być zidentyfikowany. Ogoliłbym się na łyso (włącznie z brwiami i rzęsami) albo przynajmniej przefarbował, założył soczewki kolorowe, powiększył wargi. Później, po zdjęciach, wróciłbym do pierwotnego (w sensie - poprzedniego) wyglądu. Ciekawe tylko, czy można pomniejszyć usta; pytanie bardzo istotne - przecież moda może się w każdym momencie zmienić. A i jeszcze jakiś mały tatuaż na twarz... może nie taki mały... może taką pajęczynkę na całość... z pajączkiem na czubku nosa... są takie tatuaże kilkudniowe, zmywalne.
Drugie pytanie, nie mniej ważne, dotyczy rat. Znając przebiegłość wypłacających kasę, może się zdarzyć, ze system rat jest progresywny, czyli raty nie są równe, tylko rosną z każdą następną, czyli te początkowe mogą się okazać całkiem malutkie. To rodzi kolejne pytanie: co się stanie jeśli szczęściara umrze w tzw. międzyczasie (nie, żebym źle życzył tej pani, mówię hipotetycznie, chociaż koniec końców na każdego przyjdzie jego koniec). Czy pozostałość jest dziedziczona, jeśli tak, to ile z tego zabiorą i w ilu ratach wypłacą? Na szczęście, jak napisano, posiadaczką losu jest młoda kobieta. Młoda - to pojęcie względne, a trzydzieści lat to jednak kawał czasu.
Na zakończenie artykułu podano wylosowane numerki, chyba żeby rozbudzić emocje i wyobraźnię czytelników, że niby to nie było takie trudne, że niby dla każdego miliard był w zasięgu ręki z długopisem - wersja tradycyjna z kuponem papierowym, lub ręki z klawiaturą komputera lub smartfona - wersja nowoczesna; praktyczny pożytek z tej informacji dla graczy jest taki, żeby nie skreślać tych cyfr, bo prawdopodobieństwo ponownego ich wylosowania w takim porządku nie jest wielkie.
Zastanawiam się, jak ja bym zareagował, najpierw na to, że wygrałem miliard, a potem, że tylko trochę ponad połowę miliarda (53%). Gdybym był robotem i zamiast mózgu miał procesor, a zamiast uczuć pamięć RAM, to szok po pierwszej wiadomości powinien zostać złagodzony tą drugą. Ja jednak cały czas jestem homo sapiens i mimo że sprawa nie dotyczy mnie osobiście, o mojej reakcji można wszystko powiedzieć, tylko nie to, że była łagodna.
Kiedyś, za czasów ZSRR, było takie powiedzenie, "zysk jak w ruskim banku". Chodziło o to, że jeżeli ktoś wpłacił sto rubli do banku, to wypłacił też sto, bez względu na okres "oszczędzania/inwestowania"*. Ja bym utworzył inne hasło, "...jak w amerykańskiej loterii" - tu dostajesz połowę.
Wszyscy nas ostrzegają, żeby przed podpisaniem jakiejkolwiek umowy czytać to, co jest napisane małym drukiem. A ile osób czyta regulamin loterii, pisany zwykłymi literami, przed wypełnieniem kuponu?
Ktoś powie, że mając pół miliarda dolców w kieszeni da się radę jakoś wyżyć. Tak, ale tu chodzi o zasadę, o prawdę, a nie pozory, reklamę i ładne opakowanie. A co, jeśli wszystko co amerykańskie i ogólnie nowoczesno-cywilizacyjne jest tylko w połowie prawdziwe?
* - teraz oprocentowanie lokat też nie rzuca na kolana. Sprawdziłem tak na szybko w pewnym polskim banku - wszystkie lokaty od 3 do 24 miesięcy z taką samą stawką 0,01% (słownie: zero przecinek zero jeden) minus oczywiście podatek. No ale wtedy inflacja była ździebko większa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz