Na początku pociągnę trochę wnerwiający temat z poprzedniego odcinka (w sensie - trochę pociągnę, a nie trochę wnerwiający). Chodzi o dobrą wolę i dobrowolność odnośnie szczepionek covidowych. I nie będzie to zapis podsłuchanej metodami tajno-dziennikarskimi rozmowy podczas libacji za pomocą ukrytego mikrofonu umieszczonego gdzieś pod stolikiem (albo na stoliku np. w solniczce) w restauracji "Nietoperz & Przyjaciele". Powiedziano to zupełnie oficjalnie...
...Pewien pan, ekspert w dziedzinie pandemii (jej zwalczania), prof. Miłosz P. doradca pana premiera Mateusza M. wypowiedział kilka zdań dla jednej z gazet (być może powiedział to też w telewizorze, nie wiem, nie widziałem) odnośnie dobrowolności obywateli do zaszczepienia się: "Nie można nikogo siłą ani przepisami zmusić do szczepienia się przeciwko koronawirusowi, ale można sprawić, żeby taka osoba sama zdecydowała, że się zaszczepi". Genialne! Może w tym pomóc (w dobrowolnym podjęciu decyzji) wg pana profesora np. wprowadzenie godziny policyjnej lub zakazu przemieszczania się między województwami, dla niezaszczepionych oczywiście.
Rozumiem (choć nie pochwalam), gdyby pochwalił się tym pomysłem i powiedział to szeptem zaufanej osobie do ucha, bacznie rozglądając się na wszystkie strony, czy nikt nie podsłuchuje, żeby podstęp się nie wydał. Albo gdyby to wyjawił na głos, ale w takim specjalnym, szklanym dźwiękochłonnym pomieszczeniu, jakie znamy ze szpiegowskich filmów, siedząc twarzą w twarz z rozmówcą (premierem, prezydentem lub nawet prezesem) na taboretach w samych tylko slipkach/reformach. Ale nie, on to mówi otwarcie (w przypadku kobiet piastujących inne wysokie stanowiska w państwie np. w Trybunale Konstytucyjnym, dozwolone by było oczywiście zakrywanie górnych partii ciała).
Przy okazji pan profesor, naczelny lekarz ds. Covid-19 w jednym z wojewódzkich szpitali, powiedział jeszcze coś: "Nie można dać szansy na zakażanie innych". Kurde, to ja już się pogubiłem. Przecież w telewizorze mówili, że po zaszczepieniu nadal można (w sensie - jest takie ryzyko) zarażać innych.
...Pewien pan, ekspert w dziedzinie pandemii (jej zwalczania), prof. Miłosz P. doradca pana premiera Mateusza M. wypowiedział kilka zdań dla jednej z gazet (być może powiedział to też w telewizorze, nie wiem, nie widziałem) odnośnie dobrowolności obywateli do zaszczepienia się: "Nie można nikogo siłą ani przepisami zmusić do szczepienia się przeciwko koronawirusowi, ale można sprawić, żeby taka osoba sama zdecydowała, że się zaszczepi". Genialne! Może w tym pomóc (w dobrowolnym podjęciu decyzji) wg pana profesora np. wprowadzenie godziny policyjnej lub zakazu przemieszczania się między województwami, dla niezaszczepionych oczywiście.
Rozumiem (choć nie pochwalam), gdyby pochwalił się tym pomysłem i powiedział to szeptem zaufanej osobie do ucha, bacznie rozglądając się na wszystkie strony, czy nikt nie podsłuchuje, żeby podstęp się nie wydał. Albo gdyby to wyjawił na głos, ale w takim specjalnym, szklanym dźwiękochłonnym pomieszczeniu, jakie znamy ze szpiegowskich filmów, siedząc twarzą w twarz z rozmówcą (premierem, prezydentem lub nawet prezesem) na taboretach w samych tylko slipkach/reformach. Ale nie, on to mówi otwarcie (w przypadku kobiet piastujących inne wysokie stanowiska w państwie np. w Trybunale Konstytucyjnym, dozwolone by było oczywiście zakrywanie górnych partii ciała).
Przy okazji pan profesor, naczelny lekarz ds. Covid-19 w jednym z wojewódzkich szpitali, powiedział jeszcze coś: "Nie można dać szansy na zakażanie innych". Kurde, to ja już się pogubiłem. Przecież w telewizorze mówili, że po zaszczepieniu nadal można (w sensie - jest takie ryzyko) zarażać innych.
Jeszcze jeden przykład interpretacji rzeczywistości. Tym razem rzecz dotyczy pracodawców rozważających pomysł zwalniania niezaszczepionych z pracy. Wyczytałem w polskiej gazecie, że w firmach (moim zdaniem nie tylko tam) ludzie dzielą się na dwa obozy: tych zaszczepionych lub w trakcie szczepień i tych, którzy szczepić się nie zamierzają. Moim skromnym zdaniem jest jeszcze przynajmniej jedna podgrupa albo nawet część wspólna tych dwóch zbiorów - należą do niej tacy, którzy się zaszczepili choć nie zamierzali, czyli nie chcieli, ale musieli. Musieli chociażby ze względu na możliwość przemieszczania się między krajami (o wizji godziny policyjnej nie wspomnę). To miejsce dla mnie (jestem tam już albo dopiero będę).
W artykule tym przeczytałem także wypowiedź niejakiego prof. dr hab. Arkadiusza S, radcy prawnego: "Nie mam wątpliwości, że szczepienia przeciwko COVID-19 są obowiązkiem pracowników." Chciałbym nieśmiało zwrócić uwagę panu prawnikowi, że póki co nadal obowiązuje oficjalna wersja, że szczepienia są dobrowolne. Chyba że chodziło o obowiązek moralny, w co wątpię, bo prawnik, kierujący się w pracy zawodowej moralnością, nie zarobiłby nawet na chleb, o jachcie nie wspominając. Oczywiście przesadzam, nie każdy prawnik jest taki straszny, jak go maluję. Jestem przekonany, że istnieją także prawnicy, ogólnie mówiąc, pozytywni, a ich charakter cechuje wiele plusów (dodatnich). Jednakże łyżka miodu nie polepszy smaku beczki dziegciu (przy okazji - wie ktoś, co to jest ... hm... dziegieć?)
Coś w tym musi być, bo ja na widok prawnika reaguję tak, jak Danuśka z "Krzyżaków" na Zbyszka z Bogdańca, kiedy ten przyszedł ją uwolnić. Pamiętacie tę scenę? Dziewczyna patrzy na swojego, bądź co bądź, wybawiciela, ale nauczona przykrymi doświadczeniami, praniem mózgu i utratą zaufania do wszystkiego i wszystkich, z obłędem w oczach powtarza: "Boję się, boję się."
Tak w ogóle, reasumując, to wychodzi na to, że byłem naiwny myśląc, że jak człowiek się zaszczepi, to nie będzie musiał już nosić maski, bo ani się nie zarazi od innych, ani sam nie zostanie zarażony. Spodziewałem się, że lecąc samolotem za granicę nie będę musiał wykonywać żadnych, mniej lub bardziej płatnych, testów po ewentualnym zaszczepieniu.
Tak mi się teraz skojarzyło - przypomniałem sobie zalecenia, co zrobić, żeby ustrzec swój komputer przed wirusem. Należy zainstalować antywirusa, a ponadto nie instalować dziwnych programów, unikać niebezpiecznych stron i nie otwierać podejrzanych maili.To po co antywirus? Myślałem, że skoro już się zabezpieczyłem programem, to hulaj dusza, mogę klikać co zechcę. Widać, mam błędne oczekiwania od tego świata.
Dobra, zostawmy już profesorów i mongolskie teorie.
W poprzednim odcinku wyraziłem przypuszczenie, że może nie musiałem/nie będę musiał się szczepić, bo jestem/byłem naturalnie odporny. Zdarza się. Słyszałem nawet, też od ekspertów, że tak do końca nie wiadomo, czy to jest bezpiecznie się szczepić i w konsekwencji dodawać kolejną dawkę przeciwciał do tych wytworzonych naturalnie przez organizm. To tak, jakby rząd kazał swoim obywatelom, łysym i kudłatym, żeby dobrowolnie nosili perukę. Ostatnio usłyszałem również tezę, że szczepionka niszczy nasze naturalne przeciwciała. To tak, jakby rząd kazał swoim łysym obywatelom nosić dobrowolnie perukę, a kudłatym, żeby najpierw powyrywali sobie wszystkie włosy razem z cebulkami.
W artykule tym przeczytałem także wypowiedź niejakiego prof. dr hab. Arkadiusza S, radcy prawnego: "Nie mam wątpliwości, że szczepienia przeciwko COVID-19 są obowiązkiem pracowników." Chciałbym nieśmiało zwrócić uwagę panu prawnikowi, że póki co nadal obowiązuje oficjalna wersja, że szczepienia są dobrowolne. Chyba że chodziło o obowiązek moralny, w co wątpię, bo prawnik, kierujący się w pracy zawodowej moralnością, nie zarobiłby nawet na chleb, o jachcie nie wspominając. Oczywiście przesadzam, nie każdy prawnik jest taki straszny, jak go maluję. Jestem przekonany, że istnieją także prawnicy, ogólnie mówiąc, pozytywni, a ich charakter cechuje wiele plusów (dodatnich). Jednakże łyżka miodu nie polepszy smaku beczki dziegciu (przy okazji - wie ktoś, co to jest ... hm... dziegieć?)
Coś w tym musi być, bo ja na widok prawnika reaguję tak, jak Danuśka z "Krzyżaków" na Zbyszka z Bogdańca, kiedy ten przyszedł ją uwolnić. Pamiętacie tę scenę? Dziewczyna patrzy na swojego, bądź co bądź, wybawiciela, ale nauczona przykrymi doświadczeniami, praniem mózgu i utratą zaufania do wszystkiego i wszystkich, z obłędem w oczach powtarza: "Boję się, boję się."
Tak w ogóle, reasumując, to wychodzi na to, że byłem naiwny myśląc, że jak człowiek się zaszczepi, to nie będzie musiał już nosić maski, bo ani się nie zarazi od innych, ani sam nie zostanie zarażony. Spodziewałem się, że lecąc samolotem za granicę nie będę musiał wykonywać żadnych, mniej lub bardziej płatnych, testów po ewentualnym zaszczepieniu.
Tak mi się teraz skojarzyło - przypomniałem sobie zalecenia, co zrobić, żeby ustrzec swój komputer przed wirusem. Należy zainstalować antywirusa, a ponadto nie instalować dziwnych programów, unikać niebezpiecznych stron i nie otwierać podejrzanych maili.To po co antywirus? Myślałem, że skoro już się zabezpieczyłem programem, to hulaj dusza, mogę klikać co zechcę. Widać, mam błędne oczekiwania od tego świata.
Dobra, zostawmy już profesorów i mongolskie teorie.
W poprzednim odcinku wyraziłem przypuszczenie, że może nie musiałem/nie będę musiał się szczepić, bo jestem/byłem naturalnie odporny. Zdarza się. Słyszałem nawet, też od ekspertów, że tak do końca nie wiadomo, czy to jest bezpiecznie się szczepić i w konsekwencji dodawać kolejną dawkę przeciwciał do tych wytworzonych naturalnie przez organizm. To tak, jakby rząd kazał swoim obywatelom, łysym i kudłatym, żeby dobrowolnie nosili perukę. Ostatnio usłyszałem również tezę, że szczepionka niszczy nasze naturalne przeciwciała. To tak, jakby rząd kazał swoim łysym obywatelom nosić dobrowolnie perukę, a kudłatym, żeby najpierw powyrywali sobie wszystkie włosy razem z cebulkami.
Tylko jak to sprawdzić, czy jest się szczęściarzem odpornym na covid od urodzenia (czy pechowcem - w przypadku pobrania dodatkowej, być może niepotrzebnej, dawki medykamentu)? Czy nie powinno się sprawdzić tego przed szczepieniem? Internet - tam znajdę odpowiedź na wszystko. Wpisuję odpowiednie zapytanie w wyszukiwarkę i wchodzę na pierwszą lepszą (tak zakładam) stronę.
I widzę coś takiego...
I widzę coś takiego...
No o to mi chodziło. Zacieram ręce z zadowolenia, że oto tak szybko znalazłem rozwiązanie. Test na obecność przeciwciał. Zobaczmy to w powiększeniu.
Już miałem dzwonić, ale w ciągu mojej niekrótkiej, ziemskiej egzystencji, podczas której byłem wielokrotnie poddawany próbom robienia mnie w konia (często z sukcesem), wyrobiłem sobie nawyk czytania pism do końca, kawałków pisanych małym lub tym bardziej tłustym, jak w tym przypadku, drukiem. A oto czego się dowiedziałem... ( rozmiar oryginalny i w powiększeniu)
Hm... Trochę mnie mnie to zbiło z pantałyku (przy okazji - wie ktoś, co to jest pantałyk?). To jak to w końcu będzie z tą moją przeszłością po zrobieniu testu? Dowiem się czegoś o moich ewentualnych przeciwciałach, czy nie? Ale ja się nie poddaję (na razie), szukam dalej. I znajduję na innej stronie informację napisaną przez niejakiego doktora habilitowanego nauk medycznych Tomasza D., że "w tej chwili nie mamy na rynku farmaceutycznym takich zestawów, które mogłyby w wiarygodny sposób wykryć te przeciwciała".
To nie przeszkadza jednak właścicielom strony umieścić bezpośrednio pod tym zdaniem takiej oto zachęty: "Chcesz wykonać test na obecność przeciwciał? Skorzystaj z ....... Badanie krwi na obecność przeciwciał wykonasz bez wychodzenia z domu."
To nie przeszkadza jednak właścicielom strony umieścić bezpośrednio pod tym zdaniem takiej oto zachęty: "Chcesz wykonać test na obecność przeciwciał? Skorzystaj z ....... Badanie krwi na obecność przeciwciał wykonasz bez wychodzenia z domu."
Klikam na link, nie tyle po to, żeby się sprawdzić przeciwciałowo, skoro dr. hab.n.med. wyjaśnił, że to nie ma większego (i mniejszego) sensu, ile bardziej z ciekawości. Wyskakuje mi takie coś...
To prawda, zgubiłem się (i wnerwiłem). Jeszcze na dodatek szyderczo zaśmiano mi się w twarz (właśnie tak zinterpretowałem znaczek na końcu hasła) "Zobacz popularne oferty - na pewno znajdziesz coś dla siebie :)"
Znalazłem jeszcze inne strony odnośnie tego tematu, ale przyznam się, że te dwie mnie już skutecznie zniechęciły. Bo skąd wiem, że te następne będą rzetelne (ale niemodne słowo!). Nigdy nie byłem lekarzem, nie jestem i nie zachodzą żadne przesłanki, że nim zostanę (mówię o zawodzie, nie o hobby), więc o szczepieniach wiem tyle, co usłyszę od innych (czyli w grę wchodzą media i znajomi - jedni i drudzy o różnej opcji politycznej i światopoglądzie).
Jestem zwykłym, szarym (nie mylić z siwym) człowiekiem, chciałbym w przystępny sposób dowiedzieć się to i owo o sprawach, które mnie bezpośrednio dotyczą. Wszędzie dwuznaczność, nieporozumienia, niedomówienia, nie wiadomo, co jest prawdą, paraprawdą, a co reklamą. Wszędzie otaczają mnie wszelkiej maści eksperci, fachowcy, biznesmeni, prawnicy, doradcy, którzy niby mówią po polsku pouczając mnie..., a ja nie bardzo rozumiem. Im więcej się zagłębiam w dany problem, tym staję się bardziej zdezorientowany.
Więc może sobie odpuścić i cieszyć się tym co jest? Nieee..., nie byłbym sobą. Nie mógłbym dłużej śpiewać, patrząc na siebie w lustrze przy goleniu. Pójdę na kompromis - będą cieszył się z życia, jak najbardziej, ale i nie odpuszczę. Taaak..., tak zrobię.
Znalazłem jeszcze inne strony odnośnie tego tematu, ale przyznam się, że te dwie mnie już skutecznie zniechęciły. Bo skąd wiem, że te następne będą rzetelne (ale niemodne słowo!). Nigdy nie byłem lekarzem, nie jestem i nie zachodzą żadne przesłanki, że nim zostanę (mówię o zawodzie, nie o hobby), więc o szczepieniach wiem tyle, co usłyszę od innych (czyli w grę wchodzą media i znajomi - jedni i drudzy o różnej opcji politycznej i światopoglądzie).
Jestem zwykłym, szarym (nie mylić z siwym) człowiekiem, chciałbym w przystępny sposób dowiedzieć się to i owo o sprawach, które mnie bezpośrednio dotyczą. Wszędzie dwuznaczność, nieporozumienia, niedomówienia, nie wiadomo, co jest prawdą, paraprawdą, a co reklamą. Wszędzie otaczają mnie wszelkiej maści eksperci, fachowcy, biznesmeni, prawnicy, doradcy, którzy niby mówią po polsku pouczając mnie..., a ja nie bardzo rozumiem. Im więcej się zagłębiam w dany problem, tym staję się bardziej zdezorientowany.
Więc może sobie odpuścić i cieszyć się tym co jest? Nieee..., nie byłbym sobą. Nie mógłbym dłużej śpiewać, patrząc na siebie w lustrze przy goleniu. Pójdę na kompromis - będą cieszył się z życia, jak najbardziej, ale i nie odpuszczę. Taaak..., tak zrobię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz