czwartek, 7 września 2023

71. O robocie i robotach

   Ostatnio dużo się mówi o sztucznej inteligencji (angielski skrót AI*). Że stanowi ona zagrożenie, że oprócz tego, że może być pomocna w niektórych sytuacjach, to trzeba na nią uważać, bo może być również destrukcyjna dla gatunku ludzkiego. Opinię taką, co ciekawe, wyrażają zarówno naukowcy, jak i politycy, biznesmeni, artyści, dziennikarze, a nawet celebryci, posiadający w swoim DNA, niejako z automatu, wszystkie cechy wspomnianych wyżej grup zawodowo - społecznych. No i zwykli, szarzy osobnicy, tacy jak ja też...
   Blady strach padł na nauczycieli, że nie będą mogli zweryfikować tego, co nauczyli, bo uczniowie skorzystają z AI i napiszą sobie, a właściwie AI napisze za nich, wypracowanie. Za moich czasów, jak czegoś nie dało rady się nauczyć, to się pisało ściągawkę i przy okazji tworzenia tego dzieła, coś tam w głowie człowiekowi mimochodem zostało. To pierwsze zagrożenie - ludzie będą głupsi (pardon, mniej mądrzy).
   Drugi problem, to problem z pracą, a właściwie z jej brakiem lub utratą. Nie będę omawiał wszystkich zawodów, wspomnę tylko te najbardziej mnie... hm ... intrygujące. Polityk i prawnik (często to jedna postać). Podchodząc do tych profesji w kontekście zastąpienia ich przez AI, musimy zadać sobie pytanie, czy AI potrafi kłamać, kombinować, kręcić, mataczyć i być bezduszna (to ostatnie, to oczywista sprawa). I czy będzie posiadała umiejętność odwracania kota ogonem, czyli tłumaczenia ludziom, co chciała powiedzieć przez to, co powiedziała i że to jest dokładnie coś przeciwnego do tego, co ludzie zrozumieli. Jeśli tak, no to wspomnieni wyżej fachowcy mają powód do zmartwień - AI może ich wysiudać z rynku.
   Kolejnym problemem są fake newsy, czyli po naszemu fałszywe informacje. Z jednej strony ludzie powinni być na to odporni i to nie tylko ci, którzy przeżyli komunę. Demokracja/kapitalizm doskonale sztukę dezinformacji opanowały. My, naród, powinniśmy się do tego już przyzwyczaić. Był czas przywyknąć - jak to powiedziała matka (albo teściowa) Pawlaka, tego z "Sami swoi". Od dawna, obserwujemy, że można pisać i mówić prawie wszystko,  co się chce i to bezkarnie ( prawie wszystko - bo są pewne tematy tabu, o których lepiej nie wspominać ani dobrze, ani źle, zwłaszcza że nie wiadomo teraz, co jest dobrem a co złem). Perfidią dzisiejszych czasów jest jednak to, że ostatni zmysł ludzki, taki namacalny, czyli wzrok, został zaatakowany. Do tej pory mogliśmy na nim polegać - powstało nawet określenie "naoczny świadek". Teraz już nie za bardzo możemy mu ufać, tak jak i pozostałym: 
   - smak i węch - coś ładnie smakuje i pachnie, a to się okazuje, że niezdrowe i nie wiadomo z czego zrobione, kiedy i gdzie (patrz, i raczej tylko patrz, fastfoody, ale nie tylko);
   - dotyk - coś się nam wydawało w dotyku, że prawdziwe, a to jednak sztuczne.
   Fotomontaż dokonywany na zdjęciu był już możliwy od jakiegoś czasu i nikogo w chwili obecnej nie zaskakuje. Ostatnio, dzięki AI, materiały wideo można modyfikować w dowolny sposób i widzieć na ekranie kogo się chce (albo nie chce) robiącego co się komu podoba (albo nie podoba). Nie tak dawno, w pewnym programie ogólnoinformacyjnym, w materiale o AI, prowadzący przemienił się na oczach widzów w Sylwestra S. (Rocky, Rambo) jak też w inne znane osobistości (z totalnej opozycji i z totalnego rządu).
   Oprócz sztucznej inteligencji usadowionej pod postacią, a właściwie w formie bezpostaciowej, gdzieś w systemach komputerowych, istnieją także byty fizyczne, czyli roboty przypominające ludzi. A jeśli ludzie, to od razu nasuwa się pytanie, jakiej rasy i płci mają być te cudaki. Czy ON - robot, czy ONA - robota, albo lepiej robocica (słowo robota mi się źle kojarzy), czy może ONO - roboto, robociątko. Dobrze by było ustalić to zawczasu, żeby uniknąć w przyszłości zjawiska, że zamiast do roboty roboty pójdą na jakąś manifestację d/s równouprawnienia i walki z dyskryminacją - w końcu roboty uczą się od ludzi - i trzeba będzie za nich i dla nich tyrać.
   A skoro mowa o robocie, w sensie pracy, to chciałbym zauważyć, że pracodawcy już dawno temu wykazali się zdolnościami wizjonerskimi, dając ogłoszenia w gazetach w dziale "praca" typu: " Zatrudnię młodą z wieloletnim doświadczeniem, nastawioną na sukces, odporną na stres, lubiąca pracę w zespole i nienormowany czas pracy" - wypisz, wymaluj chodziło im o robota - żadna istota (nie mylić z idiota) ludzka nie spełniała takich kryteriów. Młoda - bo niedawno wyprodukowana, najlepiej jeszcze na gwarancji; wieloletnie doświadczenie - wystarczy dostęp do internetu i poradników wideo na pewnej platformie, nie zaszkodzi też wgrać na dysk encyklopedię; reszta to kwestia ustawień w oprogramowaniu.
   Równowaga powinna być również zachowana w kolorystyce - tyle samo należy wyprodukować robotów białych, żółtych, czarnych i... wielobarwnych, żeby nie było później pretensji.
   A jak walczyć z robotami, skoro jawią się nam jako zagrożenie, bo będą mądrzejsze od nas? Można na przykład posadzić takiego ludka przed telewizorem i kazać mu oglądać Wiadomości/Fakty/Informacje na przemian z serialami i reklamami. Zwłaszcza w programach informacyjnych jest tyle sprzecznych ze sobą opisów rzeczywistości, że powinno dojść wtedy do przegrzania styków i nieodwracalnych zmian pod deklem u robota. Można także włączyć mu jakąś grę, zapisać na konta do jakichś mediów społecznościowych, podsunąć oglądanie czelendży - i mamy gościa z głowy.
   Lękiem napawa mnie tylko jedna wizja - boję się, że pewnego pięknego poranka zostanę obudzony energicznym szarpaniem za ramię przez mojego osobistego cyborga i ten oznajmi mi, patrząc prosto w oczy z pełnym przekonaniem i bez żadnego zażenowania, że czuje się człowiekiem i że życzy sobie, żeby tak go od tej chwili traktować. Że to normalne i że jeśli będę myślał inaczej, jeśli się temu nie podporządkuję, pozostanę zacofany, to zadenuncjuje mnie do Zrównoważonej Komisji d/s Prawdy i Racji (jaka w międzyczasie powstanie) i wywalą mnie z roboty, a moje dzieci/wnuki ze szkoły, zablokują konta (te bankowe) i nie kupię sobie nawet paczki robaków na śniadanie. Odetną internet i nie pogadam ani nie zobaczę swoich bliskich, a przynajmniej tych mieszkających dalej ode mnie niż 5 minut jazdy na wrotkach. A gdy będę dokonywał żywota w jednej z klinik eutanazacyjnych, nie dopuszczą do mnie nawet księdza, o ile się jeszcze jakiś do tego czasu ostanie.
   Brrr... straszna wizja, koszmar, pora się obudzić! Czego sobie i Wam, ludzie, życzę (obudzenia się, żeby nie przespać sprawy).

* - AI, czyli duże, a poprawnie mówiąc wielkie, A i równie wielkie I (jak Inteligent); nie mylić z Al, moim imieniem artystycznym, czyli wielkim A i małym l (jak leń).








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz