Wybory, wybory i po wyborach. Mnie, jako człowiekowi z natury apolitycznemu, trudno jest mówić o takich tematach, jednak z drugiej strony jestem, chciał czy nie chciał, potencjalnym wyborcą, nie sposób więc tego faktu przemilczeć. Trudno przejść obok zjawiska wyborów, tzn. obok włączonego telewizora, dyskutujących bliższych lub dalszych członków rodziny, mniej lub bardziej lubianych znajomych - udając, że się tego nie słyszy, zwłaszcza że poziom rozmów jest dość wysoki (w sensie poziom głośności). Ale postaram się mówić o tym wydarzeniu w sposób oględny, nie dramatyzując i nie używając zbyt mocnych słów. Umarł...
... król, niech żyje król. Wyszedł z więzienia poseł (były i, wg zapowiedzi, przyszły), niech idzie do więzienia poseł (też musi być byłym, bo jak wiadomo immunitentów prawo się nie ima).
... król, niech żyje król. Wyszedł z więzienia poseł (były i, wg zapowiedzi, przyszły), niech idzie do więzienia poseł (też musi być byłym, bo jak wiadomo immunitentów prawo się nie ima).
Oczywiście powyższe zdanie należy odbierać symbolicznie. Nie musi to być konkretnie więzienie. Może to być areszt, w którym to pewien Włodzimierz K. spędził 9 miesięcy bez wyroku. Może to być banicja - niejaki Roman Słabo Mi G. prawnik z wykształcenia, hochsztapler z zamiłowania, spędził poza granicami swojej ojczyzny trochę czasu. Z tym, że nikt go nie skazywał na banicję, on sam siebie wydalił, tak na wszelki wypadek, z przezorności. Nie lubię nikogo osądzać (ani uniewinniać) zanim nie zapadnie oficjalny wyrok, ale weź tu człowieku spróbuj kogoś takiego osądzić, jak ten daje dyla zagranicę i żadne służby, mniej lub bardziej specjalne, nie mogą namierzyć (oficjalnie) jego adresu, żeby wysłać/wręczyć mu wezwanie do sądu.
Swoją drogą to ciekawe - taki mądry prawnik i takie bezpodstawne zarzuty, a ten się zdygał. Więc może zarzuty nie były takie zupełnie wyssane z palca (u ręki lub nogi), może nasz bohater (i jego koledzy po fachu) nie są tacy bystrzy, a może wszystko naraz. No ale już na szczęście po wszystkim, przynajmniej na razie. Pan Roman bryluje już w korytarzach sejmowych i z trybuny grzmiącym głosem wygłasza kwieciste, umoralniające tyrady, łypiac przy tym przenikliwym i złowieszczym spojrzeniem zwłaszcza w kierunku jednej części sali, budząc postrach wśród potencjalnych kombinatorów i tych, co mają coś za uszami, czyli praktycznie dotyczy to każdego, kto zasiada w nieodpowiednim sektorze. Ci z odpowiedniego sektora mogą czuć się względnie bezpiecznie, nie dlatego że mają czyste uszy, tylko dlatego, że są tymczasowo pod ochroną.
Słowo poseł, wracając do mojego powiedzenia, należy także traktować symbolicznie - może to być jakakolwiek inna ważna osobistość. Liczba pojedyncza też jest umowna, najpewniej będzie takich delikwentów mnogo.
Ale ja w zasadzie nie o tym. Chciałbym wrócić do wyborów, do ich strony technicznej. Podczas wysłuchiwania wyników szczątkowych tzn. szacunkowych, jeszcze w trakcie trwania wyborów, podawano w tv, że tyle a tyle na taką partię, a tyle i tyle na inną. Zapewne przed punktami wyborczymi stali ankieterzy (piszę "zapewne", bo ja się nigdy na takie osoby nie natknąłem) i pytali anonimowo wychodzących, na kogo oddali swój głos, czyli komu ufamy i kogo szanujemy i lubimy, i kto naszym zadaniem poprowadzi kraj do dobrobytu. Cała ordynacja wyborcza jest oparta na założeniu, że ktoś taki istnieje i że wiemy, kto to jest. Potem w telewizorze co jakiś czas aktualizowano wyniki. I za każdym razem się wkurzałem, bo nikt nie brał pod uwagę mniejszości. Żaden pies z kulawą nogą ani żaden ankieter nie spytał się wyborcy, wychodzącego właśnie z lokalu (wyborczego), czy ten przypadkiem, albo specjalnie, nie oddał nieważnego (teoretycznie) głosu. Dopiero na koniec, po kilku dniach, gdy podawano już konkretne, skrupulatnie obliczone wyniki, jakby od niechcenia rzucono, że głosów nieważnych było ok 1,7%.
I tu nasuwa się pytanie, co to znaczy nieważny głos. Na stronie komisji wyborczej stoi, że głos nieważny to taka karta, na której nie zostało skreślone żadne nazwisko lub skreślono dwa nazwiska lub więcej - bo na przykład wyborca chwycił za długopis i wściekły z wściekłości skreślał wszystkich jak leci, wydając przy tym mimochodem odgłos (długopis wydawał) w cichej stosunkowo sali, jakby ktoś piłą rżnął deskę.
Ogólnie uznawane jest, że głos nieważny powstaje w wyniku pomyłki, bo wyborca to pierdoła i nie potrafi prawidłowo postawić ptaszka. Dlatego więc, żeby uniknąć nieporozumień sugeruję, żeby nie powiedzieć domagam się, żeby w przyszłości na kartach do głosowania umieścić specjalne pole, taki kwadracik do zaznaczenia, i obok napis: "Świadomie nie wybieram żadnego kandydata". Można pod spodem zostawić trochę wolnego miejsca na ewentualny komentarz dla celów badań opinii publicznej i poziomu cierpliwości społeczeństwa. Przecież są rodzaje głosowań, gdzie głosujący są pytani: Kto jest za, kto przeciw, kto się wstrzymał? Więc może dodanie dodatkowego pola wyboru na formularzu można by formalnie zakwalifikować jako głos ważny, ale wstrzymujący się, bo wyborca nie mógł już wytrzymać, przełamać obrzydzenia i zaznaczyć któregoś z kandydatów, co w jego (wyborcy) mniemaniu oznaczałoby: Tak, wybieram cię, bo ci ufam i wiem, że jesteś dobrym człowiekiem i potrafisz uczynić wiele dobrego dla dobra ojczyzny.
I tego sobie i Wam życzę, żebyśmy byli w stanie kogoś takiego mieć w zanadrzu w drodze do urny. A jeśli nie znamy nikogo takiego, to żebyśmy mogli to wyrazić na karcie do głosowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz