Wstęp - kliknij, jeśli to twój pierwszy raz

   Pisać każdy może... No pod warunkiem, że umie pisać. Ale w tym przypadku prawie każdy potrafi, trochę lepiej lub gorzej. I ludzie piszą. Wszędzie. W domu, w pracy, w szkole, na emeryturze. I oczywiście w mediach. Co piszą? Listy (takie papierowe)? Raczej nie. Donosy (takie papierowe)? Też raczej nie.
  Jeśli chodzi o donosy, to zmieniła się forma i teraz można wyrazić swoje zdanie o danym delikwencie na forum lub napisać komentarz w mediach społecznościowych, jak to się ładnie nazywa. Skutek nawet lepszy.
  Postanowiłem zatem i ja coś od siebie dorzucić. Internet daje w dzisiejszych czasach takie możliwości. Piszę, to brzmi dumnie - chciałoby się rzec. Chociaż czytając niektóre wypowiedzi na forach, to nie wiem czy autorzy powinni odczuwać ten szlachetny stan duszy i umysłu.
  Nie trzeba być sławnym, żeby coś napisać. Czy ktoś to przeczyta - to już insza inszość. Ale co mi tam. Na wszelki wypadek jednak zastosuję pewne środki ostrożności.
  Prawo (to prokuratorsko-adwokackie a nie kierunek prawo - lewo) to jest dziedzina naszego życia, która może mieć kolosalny wpływ na nas i praktycznie jest nieprzewidywalna, czasami nielogiczna, niezrozumiała, niewiadomoocochodząca. Na pewno trzeba być czujnym. Z tego względu, ponieważ nie stać mnie na prawników, będę starał się niczego nie reklamować ani nie kryptoreklamować. To samo odnośnie nazwisk. Nigdy nie wiadomo kiedy ktoś podpadnie, słusznie czy nie. Jeśli osoba zostanie postawiona w stan oskarżenia, to nazwisk używać nie wolno. Często słyszymy informację lub wiadomość (niepotrzebne skreślić) w Informacjach lub Wiadomościach albo innych Faktach, że „dzisiaj nad ranem zatrzymano pana ...” - i tutaj pada pełne nazwisko, bo można, jest podejrzany, jeszcze nie oskarżony - . “Jutro prokuratura przedstawi mu zarzuty”. I jutro już nazwiska nie usłyszymy, bo nie można. Porządek musi być.
  Przypomina mi się w tym momencie historia pewnego pana, który został oskarżony. Mniejsza z tym o co. Ładna pani w telewizorze poinformowała kulturalnie, że Mirosław H. syn znanego polskiego kosmonauty .... itd. (żeby było ciekawiej, imię ma po ojcu).
  No gdyby rzecz działa się u ruskich, gdzie kosmonautów mają na pęczki, może byłby jakiś problem, żeby załapać o kogo chodzi. Ale tak się składa, że u nas nie ma ich zbyt wielu. Dura lex, sed lex. Chociaż osobiście nie do końca zgadzam się z tym przysłowiem, lepiej dmuchać na zimne, i dlatego prawie nigdy (nigdy nie mów nigdy) nie będę używał nazwisk. I żeby nie było, że kogoś postrzegam jako przestępcę. Żadnych sugestii ani innych insynuacji, każdy na równi traktowany. Ale nawet jeśli dziś osoba jest prawa i sprawiedliwa, to jutro może być inaczej. Oczywiście podpowiedzi są dopuszczalne, jak wykazałem powyżej. Poziom trudności, żeby zatrybić kim jest owa osoba jest taki, że jeśli ktoś kiedyś próbował szczęścia w popularnych i pouczających niegdyś zgadywankach typu „ idiotele” bez sukcesu, to teraz może się wykazać.
  Jeśli chodzi o ortografię i interpunkcję, to pragnę zaznaczyć, że nie stać mnie na korektora, ale zrobię wszystko na co mnie stać, żeby jakoś to wyglądało. Pół biedy z ortografią, można sprawdzić w słowniku, ale z interpunkcją już gorzej.
  O czym będzie to moje pisanie? A o wszystkim. O życiu. Wszak w życiu napotykamy różne problemy, spostrzeżenia, coś nas bawi, smuci, denerwuje, wkurza,wnerwia, dostajemy białej gorączki, szału, zawału... . O polityce? - raczej nie. No może troszeczkę. „Nie ma cię w internecie, to nie istniejesz” - słyszałem takie powiedzenie. Ja bym dodał: „Nie rozmawiasz o polityce, to se nie porozmawiasz” (czy powinien być cudzysłów, skoro to moje własne słowa?).
  Jako że mieszkam w Anglii, ale jestem i czuję się Polakiem, moje spostrzeżenia będą się odnosiły przede wszystkim do tych dwóch krajów. Zulu Gula dawno temu mówił, że Polska to bardzo interesująca kraj. Uwierzcie mi, że Anglia (nie mylić z Wielką Brytanią czy Zjednoczonym Królestwem jako całością, gdzie być może, może być inaczej), to także bardzo ciekawa kraj, a może i ciekawsza.
  Parę słów o mnie: niestety jestem przesadnie uczulony co do ochrony danych osobowych, i przypadłość ta nie pozwala mi na wyjawienie zbyt wielu szczegółów.
  Jak można się łatwo domyślić, moje imię i nazwisko nie jest prawdziwe. Nie ja zresztą je wymyśliłem. Gdy byłem młodzieńcem, bardzo dużo słuchałem i oglądałem programów satyrycznych, między innymi „powtórki z rozrywki” na radiowej trójce i właśnie tam, w jednym ze skeczów, usłyszałem to, co zawłaszczyłem, i co się stało moim pseudonimem już dawno temu. Duszę mam trochę artysty, ale niestety, los poskąpił mi jakiegokolwiek talentu artystycznego, taki minister bez teki. Jakoś będę musiał z tym żyć.
  Wiek słuszny, ok. pół wieku, jeśli chodzi o ciało . Jeśli chodzi o duszę, to ona się dużo wolniej starzeje, w tej chwili tak gdzieś z dziesięć lat mniej. Płeć męska, żonaty, dzieciaty. Jestem osobą miłą, spokojną, łagodną jak baranek, „można mnie na język nadeptać, złego słowa nie powiem” - jak to powiedział Pawlak, ten od Kargula. No chyba, że mnie ktoś wnerwi. A tak poważnie mówiąc, to nie potrafię być poważny. Niekiedy staję się troszeczkę przekorny, może trochę więcej niż troszeczkę, czy też złośliwy - jak to złośliwi twierdzą,... albo „wredna świnia” - jak to żona czasami w przypływie złości, a odpływie cierpliwości, wyraża swoje zdanie o mnie. Ale nie, nie... ja bym tego nie stawiał tak ostro. Po prostu zdarza mi się zauważać rzeczy, które są widoczne, a których inni nie widzą ( jestem wtedy jak ów dzieciak z baśni Andersena o królu/cesarzu golasie ) i odwrotnie. Niektóre problemy, którymi inni żyją, przejmują się, cieszą lub martwią, ja mijam obojętnie. Na świat staram się patrzeć z lekkim przymrużeniem oka, nie tylko w słoneczne dni. Ale dosyć już o mnie, bierzmy się za innych.
  Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że pomimo pewnej krytyki jaka pewnie padnie pod adresem Anglii na tym blogu, suma plusów i minusów powoduje, że cały czas tutaj mieszkam, a w czasie gdy emigrowałem z Polski, pamiętam, było już ze mną cieniutko. Po przyjeździe tutaj (do Anglii), spotkałem się z bardzo pozytywną reakcją Brytyjczyków i dużą pomocą w różnych kwestiach, na jaką raczej nie mógłbym liczyć jako obcokrajowiec w Polsce. O tym trzeba pamiętać.
  I jeszcze jedno. Chciałbym uczciwie zaznaczyć, że nie wszystko na tym blogu jest w stu procentach prawdziwe. Szwagier występujący w pewnych historiach może okazać się kolegą i odwrotnie, wypowiedzi kolegi mogą pochodzić od wujka, na przykład. Również w wypowiedzi i zachowanie mojej żony wplotłem pewien element, tzw. pierwiastek karykaturalny, żeby było weselej. Troszeczkę podkoloryzowałem i sfabularyzowałem ten mój blog, ale meritum jest zachowane prawdziwe. Mam nadzieję, że historia, moi bliscy, jak i potencjalni czytelnicy zrozumieją i mi wybaczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz